Gdzie na Islandii… zjeść renifera?

Jadąc za granicę w miejsce zupełnie różne od naszej codzienności, chciałoby się zasmakować lokalnych przysmaków. Jednak na Islandii może sprawiać to kłopot ze względu na wysokie ceny… wszystkiego. Dlatego wybraliśmy się w podroż z walizką pełną polskich chińskich zupek i kisieli – na wszelki wypadek. Polowaliśmy jednak na knajpki z lokalnymi smakami. I odkryliśmy wspaniałe miejsce: Klausturkaffi! Za ok. 65 złotych (1900 koron) dostajesz do dyspozycji szwedzki stół zastawiony specjałami takimi jak zupa z lokalnych grzybów, gulasz z jagnięciny czy kotlety z renifera. Znajdą się też desery. A gdy nasycisz się już nowymi smakami, możesz rozejrzeć się po budynku, w którym mieści się restauracja. To dom Gunnara Gunnarssona, islandzkiego prawie-noblisty :).


 

 

Teraz, kiedy znasz już nazwę, bez trudu znajdziesz to miejsce :). Dokładny adres podaję na końcu wpisu. Przed przyjazdem postaraj się sprawdzić w sieci, w jakich dniach restauracja jest otwarta. Późnym latem i jesienią można zajrzeć do niej codziennie w godzinach 12-17:00.

 

 

Na miejscu bez kłopotu porozumiesz się po angielsku. Będziesz mieć możliwość zamówienia konkretnego dania w klasycznej, horrendalnej, islandzkiej cenie, ale osobiście polecam opcję szwedzkiego stołu: za 1900 ISK (ok. 65 zł) sympatyczny gospodarz lub gospodyni poczęstuje Cię mocą dań. Podczas naszego pobytu we wrześniu najbardziej szałowym odkryciem kulinarnym okazała się delikatna lokalna zupa grzybowa. Skosztowaliśmy też kotletów z mięsa renifera – mają delikatny, nieco słodkawy smak. Początkowo podejrzewaliśmy, że to kwestia przypraw, ale podczas późniejszego wypadu do Oslo i ponownej konsumpcji podobnego dania odkryliśmy, że to po prostu smak mięsa.

Fantastyczne miejsce!

 

 

Po posiłku możesz przespacerować się (bezpłatnie) po parterze budynku, w którym mieści się restauracja. Jej lokatorem przez wiele lat był Gunnar Gunnarsson (czyli mężczyzna o imieniu Gunnar, którego ojciec także miał na imię Gunnar). Napisał książkę Czarne klify, która uchodzi za pierwszy islandzki kryminał. Zasłynął jednak powieścią Guest the One-Eyed – pierwszą islandzką książką, która została zekranizowana. Autor nie był nią zachwycony, ale pozwoliła mu stać się pełnoetatowym pisarzem i całkowicie poświęcić się tworzeniu. Gunnar czterokrotnie był nominowany do Literackiej Nagrody Nobla: w 1918, 1921, 1922i 1955 roku. Za czwartym razem był najbliżej otrzymania nagrody. Początkowo Komitet Noblowski wysunął propozycję, by nagrodzić dwóch islandzkich pisarzy; na podium mieli stanąć Gunnar oraz Harlidor Laxness. Finalnie jednak tylko Halidor otrzymał nagrodę. Wygląda na to, że Gunnar, chociaż ceniony wśród pobratymców, a także w Danii i w Niemczech, według komisji nie zasłużył na wyróżnienie – nawet „na doczepkę” do innego autora…

 

GDZIE MIEŚCI SIĘ I JAK WYGLĄDA CENTRUM POKOJOWEJ NAGRODY NOBLA?

 

 

Po trzydziestu latach życia w Danii Gunnar wrócił wraz z żoną na Islandię i zakupił dom, który poddał przebudowie. Właśnie w nim znajduje się dzisiaj restauracja i muzeum, a jego nazwa to Skriduklaustur. Cały parter, z kilkudziesięcioma tablicami z informacjami o żywocie Gunnara i jego dziełach, jest ogólnodostępny. Natomiast uiszczając opłatę w wysokości 1000 koron można zwiedzić wyższe piętra i przyjrzeć się biurku, przy którym Gunnar pisał lub łóżku, w którym spał. Historia jego życia nie zainteresowała nas jednak na tyle, byśmy byli zaciekawieni widokiem jego szafy.

 

 

Po posiłku i obejrzeniu budynku warto wybrać się na spacer po okolicy. Panoramy nie są spektakularne, ale przyjemne – ot, biało-czarno-zielony dom zagubiony pośrodku doliny. Przed oczami roztaczają się malownicze widoki na wzgórza, jarzębiny upstrzone rudymi owocami oraz… ruiny. Z ruinami tymi związana jest pewna legenda.

 

Legenda mówi o cudzie, który wydarzył się w tej okolicy w XV wieku. Pewnego dnia ksiądz jechał konno wzdłuż doliny, by dotrzeć na czas do umierającego. Po dojechaniu na miejsce duchowny odkrył, że po drodze zgubił wszystkie dewocjonalia potrzebne do udzielenia ostatniego sakramentu. Wysłano wiejskiego chłopca, by poszukał zagubionych przedmiotów. Chłopiec ruszył wzdłuż drogi i nagle ujrzał kieliszek pełen wina stojący na poboczu. Powrócił do domu i opowiedział o tym, co zobaczył. Widzenie zostało uznane za cud, a w miejscu, w którym pojawił się kielich, wybudowano kapliczkę.
… czy dewocjonalia się znalazły i czy umierający człowiek otrzymał ostatnie namaszczenie – tego legenda nie podaje.
Jakiś czas po wybudowaniu kaplicy odkryto, że w tym miejscu przed wiekami stał średniowieczny klasztor.

 

 

Podsumowując: można tu coś zjeść, można pospacerować i można poznać nieco historii. To wspaniałe miejsce, by zatrzymać się i odpocząć podczas intensywnego zwiedzania wyspy :).

Dokładny adres: Skriduklaustur, Fljotsdalur, Egilsstadir 701

 

A MOŻE CHCESZ DOWIEDZIEĆ SIĘ:

GDZIE KUPIĆ NAJLEPSZE LODY NA ISLANDII?

CO WARTO ZROBIĆ I OBEJRZEĆ W REYJKAVIKU?

 

 
 

Facebookby featherUdostępnij znajomym / Share with friends
Facebookby featherPolub na fejsbuku / Like Page

Dodaj komentarz