Jak wejść do wnętrza lodowca?

Któregoś dnia nadeszła pora na podsumowanie podróży. Zanurzyliśmy już dłonie w islandzkich wodospadach, stąpaliśmy po wulkanie i ochlapaliśmy się wodą z gejzerów… Ale nasz kontakt z lodowcem ograniczył się do podziwiania panoramy i polizania kawałka lodu. Postanowiliśmy to nadrobić i zapisaliśmy się na zorganizowaną wycieczkę, w ramach której nie tylko chodziliśmy PO drugim co do wielkości lodowcu Islandii (a przy okazji – Europy), ale nawet weszliśmy DO jego wnętrza!

 

 

To coś, czego nie zrobisz we własnym zakresie. Firma Into the Glacier kilka lat temu postanowiła wydrążyć tunel w stabilnej części lodowca. Co prawda jaskinie lodowe formują się tutaj naturalnie, ale często zalewa je woda lub ulegają zawaleniu, przez co nie nadają się do zwiedzania. Natomiast tunel wydrążony przez ludzi jest bezpieczny i potencjalnie może być otwarty przez wszystkie pory roku. Realizacja projektu zajęła ponad 4 lata wytężonej współpracy między islandzkimi inżynierami, geologami i architektami. Drążeniem tuneli zajmowała się grupa licząca 4-8 osób; pracowały codziennie przez 14 miesięcy. Zespół korytarzy został otwarty stosunkowo niedawno, w maju 2015 roku. Dzisiaj lodowiec corocznie odwiedzają tysiące gości. Cena za zwiedzanie wynosi 19.500 ISK (ok. 650 zł). Drogo, ale uznaliśmy, że nie wiadomo, czy wrócimy kiedykolwiek na tę wyspę – w końcu całą już objechaliśmy – więc skorzystamy z dostępnych dobrodziejstw. Raz się żyje!

 

 

Podróż zaczynasz w bazie Husafell (wiosną i jesienią) lub Klaki (latem). Jeżeli nie jesteś w stanie dojechać tam samodzielnie – żeby to zrobić, musisz mieć auto dopuszczone do jazdy po F-roads, czyli z napędem na cztery koła – firma może zorganizować Twój dojazd np. z Reykjaviku lub Gullfoss za dodatkową opłatą 2.000 ISK (ok. 66 zł). Organizator ostrzega, by ubrać się ciepło, nawet jeżeli na Islandii trwa właśnie lato.
– Tak jakby latem na Islandii ludzie nosili same podkoszulki – śmialiśmy się.
Jednak w razie braku odpowiedniego ubrania lub po prostu w razie chęci możesz wypożyczyć gustowny czarny skafanderek.

 

 

Firma ma monopol na oprowadzanie po wnętrzu lodowca, ale nie na zwiedzanie jego powierzchni; nieraz zobaczysz oferty innych firm proponujących błąkanie się po bieli na skuterach śnieżnych. Wpisz w okno przeglądarki internetowej „Langjokull adventure”, a ujrzysz mnogość ofert. Na skuterze śnieżnym można jeździć od maja do października; po tym czasie mało która firma decyduje się zaoferować tę usługę, która wraz z nadejściem zimy przestaje być i przyjemna, i bezpieczna.

Nie zastanawialiśmy się długo nad wyborem wycieczki. Spacer we wnętrzu lodowca wydał nam się znacznie bardziej unikalnym doświadczeniem niż przejechanie się po jego powierzchni. Lodowiec też wybraliśmy niezgorszy. Langjokull (Długi Lodowiec) jest największym co do wielkości tworem tego typu nie tylko na Islandii, ale też w Europie. Ma 195 km kwadratowych powierzchni, około 50 km długości i 20 km szerokości, a lód w najgrubszym miejscu sięga 580 m. Wody Langjokull zasilają kilka jezior; część płynie podpowierzchniowo do jeziora Pingvellir, inne wpadają do rzeki Hvita (Biała) zasilającej wodospad Gullfoss. Już wewnątrz lodowca mieliśmy możliwość spróbować krystalicznie czystej wody płynącej żwawo pod warstwą lodu pod naszymi stopami.

 

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ O WODOSPADZIE GULLFOSS – DUMIE ISLANDII

 

 


 

Nie myśl jednak, że w tej okolicy znajdziesz wyłącznie lód i skały! Pod lodowcem ulokowane są co najmniej dwa systemy wulkaniczne. Kratery są dobrze widoczne z powietrza. Jednak aktywność sejsmiczna na tym terenie jest nieduża – w ciągu ostatnich 10.000 lat odnotowano zaledwie 32 erupcje.

Islandczycy darzą swoje lodowce dużym szacunkiem i obok robienia z nich atrakcji turystycznej, bezustannie podkreślają, że w dużej mierze na nich opiera się potencjał energetyczny wyspy. Stopiony lód jest źródłem wody, która płynie w większości kranów w kraju i jest zdatna do picia. Jednocześnie część wody lodowcowej, która przedostaje się do głębszych warstw ziemi, jest ocieplana przez magmę. Pompowana na powierzchnię, służy do ogrzewania domów, ulic (na wielu chodnikach w Reykjaviku zimą nie ma śniegu – roztapia się pod wpływem ciepła rur biegnących pod płytami) i mycia się. Taką gorącą wodę można bardzo często spotkać w kranach nawet na pozornie zaniedbanych kempingach, a także w zlewach na świeżym powietrzu przeznaczonych dla turystów do prania. Raz nawet natrafiliśmy na stale działający prysznic z ciepłą wodą tuż przy wulkanach Viti i Krafla.

 

GDZIE NA ISLANDII ZNAJDZIESZ PRYSZNIC NA ŚWIEŻYM POWIETRZU?

 

 

Z kolei para wodna przepuszczana przez turbiny jest wykorzystana do uzyskania energii. Dlatego też energia na Islandii jest tania – tak tania, że australijskim firmom opłaca się wysyłanie na wyspę aluminium do obróbki. Kraj uchodzi za lidera we wrażaniu przyjaznych środowisku metod uzyskiwania prądu. I dlatego też Islandczycy są bardzo zaniepokojeni globalnym ociepleniem. Według różnych szacunków, lodowce na wyspie mogą zupełnie stopnieć w ciągu najbliższych 50-150 lat. Istnieje ryzyko, że razem z nimi stopnieje zdolność Islandczyków do zapewnienia obywatelom swojego kraju dostępu do niedrogiego ciepła – czegoś, z czego są dumni i co pozwala im przetrwać chłód panujący na wyspie przez większość roku.

Niepokój nie skłania jednak Islandczyków do rezygnacji z wykorzystywania lodowców w turystyce.

 

 

Po dojechaniu do base camp ruszyliśmy w kierunku wejścia do tunelu. Miły akcent – przemieszczaliśmy się monster truckiem, którego Islandia odkupiła od Polski 15 lat wcześniej :). Polakom służył on do przewożenia rakiet – Islandczykom przydaje się do przemieszczania się po lodzie. Jechaliśmy specjalnie utwardzoną i wygładzoną trasą. Na trasie można było dostrzec, że lodowiec jest poznaczony głębokimi rozpadlinami. Gdyby nie śnieżna autostrada, nie dojechalibyśmy daleko.

 


 

Na miejscu założyliśmy raki zapewnione przez organizatora i ruszyliśmy na podbój tuneli. Wewnątrz lodowca panowała stała temperatura 0 stopni i ciemność rozpraszana tęczowymi lampami ledowymi i okazyjnymi zawaleniami stropu. Zaczynaliśmy na powierzchni lodowca, schodząc stopniowo w dół i kończąc na poziomie, nad którym wisiało nad nami 40 metrów lodu. Przewodniczka, Araka („To mój pseudonim – nie powiem Wam, jak się naprawdę nazywam, bo i tak tego nie wymówicie”) oprowadzała nas po tej zimnej krainie, mówiąc po angielsku i zwracając uwagę na kompresję śniegu i lodu. Okrągły otwór mający ok. 15 cm średnicy zrobiony w latem 2015 roku, dzisiaj, w 2016, jest spłaszczony do 1/3 swojej średnicy.

 

 

A może zdarzyło Ci się kiedyś widzieć zdjęcia lodowców i zastanawiać się, dlaczego przecinają je szare smugi? To pył wulkaniczny. Na ścianach korytarza także mogliśmy go dostrzec. Analiza przekroju lodowca, tak jak analiza słojów na pniu ściętego drzewa, pozwala nam orientacyjnie odtworzyć warunki pogodowe panujące w różnych miesiącach i latach. Otaczający nas lód nieraz liczył sobie 35 lat.

 

 

Wewnątrz lodowca została wykuta także urocza, spowita w półcieniach sala o nietypowym przeznaczeniu. Odbył się w niej już przynajmniej jeden ślub :).

Gdy w końcu, po godzinie, wychynęliśmy na powierzchnię, świat wydawał się szczególnie jasny. Jeszcze przez blisko kwadrans mogliśmy sycić się widokami i rześkością powietrza, po czym Araka zaprosiła nas na pokład weikułu. Wsiedliśmy znów w pojazd po-rakietowy, pozostawiając na lodowcu orzełki na śniegu i śniegowego bałwana :).

 

 
 

Facebookby featherUdostępnij znajomym / Share with friends
Facebookby featherPolub na fejsbuku / Like Page

Dodaj komentarz