A w Palmirach wciąż szumi las

W latach 1939-1941 w Puszczy Kampinoskiej, niedaleko wsi Palmiry, nazistowscy Niemcy rozpoczęli serię masowych mordów ludności. Zginęło w nich ponad 1700 osób. Zbrodnie ustały, ponieważ położenie leśnej polany przestało być tajemnicą. Dzisiaj w Mauzoleum obok siebie leżą dziesiątki osób o ustalonej tożsamości i setki wciąż nieznanych. A w Muzeum możesz zobaczyć szmaciane serduszka i okulary, które skazańcy gubili w drodze na miejsce kaźni w nadziei, że bliscy kiedyś dowiedzą się o ich losie.

 

 

Wybraliśmy się tutaj na krótką wycieczkę. Wieś Palmiry zlokalizowana jest ok. 30 kilometrów od Warszawy. Dodatkowych kilka kilometrów dzieli Cię od serca Puszczy Kampinoskiej, w którym znajdowało się miejsce zbrodni Możesz dojechać na ten teren samochodem (przed muzeum znajduje się parking), rowerem lub wybrać się na dłuższy spacer leśnymi drogami.

 

 

Ofiarami mordów byli więźniowie, głównie z Pawiaka. Stanowili oni trzon warszawskiej inteligencji; zaliczali się do nich m. in. działacze społeczni i politycy, artyści, lekarze, naukowcy, prawnicy. Dla nazistowskich Niemiec ważne było, by osłabić morale Polaków, a Warszawa w ówczesnych czasach zajmowała szczególne miejsce. Na jej terenie zlokalizowanych było przeszło 900 szkół i uczelni, a liczba wykładowców i studentów stanowiła ok. 50% w skali całego kraju. W mieście znaleźć można było ponad 900 świątyń różnych wyznań. Tutaj także ukazywało się przeszło 50% krajowego nakładu czasopism. Uderzenie w Warszawę miało ułatwić Niemnom ujarzmienie polskiego narodu.

Niektóre mordy miały charakter jawny, inne – nie. Jednak tych popełnianych w mieście nie sposób było utrzymać w tajemnicy, więc w którymś momencie zapadła decyzja o przeniesieniu miejsc egzekucji na teren bardziej odludny. Padło na Puszczę Kampinoską w okolicach wsi Palmiry. Przeprowadzona została wycinka drzew, a teren polany zwiększył się w ten sposób do kilku kilometrów kwadratowych.

 

 

Egzekucje zazwyczaj przebiegały według podobnego schematu. Przed egzekucją młodzież z Hitlerjugend lub niemiecka służba pracy wykopywali wydłużone doły, mogiły, które na pierwszy rzut oka mogły przypominać doły przeciwlotnicze. Miały one ok. 3 metrów głębokości i nieraz 30 metrów długości. Więźniowie przebywający w więzieniach byli informowani o przeniesieniu. Pozwalano im zabrać ze sobą rzeczy osobiste, a nawet walizki i paczki z żywnością. Ponieważ transporty ruszały wcześnie rano, więźniowie mogli pomyśleć, że zostaną przewiezieni do obozu koncentracyjnego. Jednak gdy samochody ciężarowe zbaczały z twardych dróg na leśne ścieżki, pasażerowie zaczynali rozumieć, że czeka ich zupełnie inny los. Niektórzy wyrzucali przez otwarte okna przedmioty, które miały naprowadzić bliskich na ich ślad.

Następnie skazani byli prowadzeni nad wykopane wcześniej mogiły. Ustawiali się tyłem do nich. Czasami Niemcy umiejscawiali za plecami skazańców drewniany drąg, który po salwie był opuszczany, by wszystkie bezwładne ciała jednocześnie wpadły do dołu. Do ludzi, którzy przeżyli, oddawane były dodatkowe strzały. Następnie nad skraj mogiły przyprowadzano kolejne ofiary, których ciała nawarstwiały się na poprzednich. Po dokonaniu zbrodni oprawcy zasypywali dół, pokrywali go igliwiem, sadzili na świeżych mogiłach młode sosny. Do rodzin zmarłych wysyłane były lakoniczne pisma informujące o zgodnie z przyczyn naturalnych – zazwyczaj powodem miał być atak serca.

 

 

Chociaż nazistowscy Niemcy starali się utrzymać proceder w tajemnicy, dając wolne na czas egzekucji pracownikom służby leśnej i patrolując okolicę, huk broni palnej niósł się po lesie i mieszkający w okolicy ludzie zaczynali rozumieć, co dzieje się na leśnej polanie. Niektórzy pracownicy służby leśnej, na przykład nadleśniczy Adam Herbański, z narażeniem życia zakradali się na ten teren i oznaczali miejsca mogił – po to, by polska ludność poznała prawdę o losie wywożonych do Palmir skazańców oraz aby kiedyś można było dokonać ekshumacji.

Niemcy zrezygnowali z przeprowadzania egzekucji w tym miejscu latem 1941 roku, gdy okazało się, że zbrodnie przestały być tajemnicą. Okoliczna ludność oraz Warszawiacy znali już przeznaczenie polany, a dodatkowo zdjęcia wykonane przez Niemców podczas pierwszych rozstrzelań zostały zdobyte przez Związek Walki Zbrojnej i trafiły do Londynu. Po zakończeniu działań wojennych rozpoczęto badanie śladów zbrodni, a w 1948 roku utworzono Cmentarz-Mauzoleum Martyrologii i Męczeństwa Narodu Polskiego. Pogrzebano na tym terenie, tym razem godnie, ciała Polaków i Żydów zamordowanych nie tylko w Palmirach, ale także w innych miejscach straceń w okolicach Warszawy. Krzyże oraz pojedyncze bloki z wyrysowanymi gwiazdami Dawida stoją w równych rzędach. Są ich setki. Na wielu widnieje napis „NN” – nieznany; tożsamości wielu ofiar nie udało się ustalić.

 

 

W pobliżu Mauzoleum otwarto muzeum, w którym opisana została zbrodnia w Palmirach, a także zaprezentowano prywatne przedmioty należące do skazańców – te, które z nimi pogrzebano i te, które wyrzucali z okien pojazdów w drodze na miejsce kaźni.

Wokół Mauzoleum poprowadzona została ścieżka dydaktyczna wytyczona przez las. Na jej trasie natrafisz na tablice informujące o miejscach zbrodni, ale także informacje na temat ekosystemu lasu: wzrostu drzew, rodzajach roślin oraz zwierząt zamieszkujących tę okolicę. Przechadzając się nią łatwo zapomnieć o zbrodni, która miała miejsce na tych terenach kilkadziesiąt lat temu. Tak spokojnie, tak sielsko…

A wokół cicho, niepokojąco szumi sosnowy las.

 

 
 

Facebookby featherUdostępnij znajomym / Share with friends
Facebookby featherPolub na fejsbuku / Like Page

Dodaj komentarz