Mroczne oblicze Wyspy Królików

Są wszędzie i są ich setki. Wyskakują zza węgła, spomiędzy drzew i z norek, gdy tylko usłyszą, że się zbliżasz. Są urocze, natrętnie dopominają się jedzenia i uciekają przed dotykiem. Dzisiaj wyspa Okunoshima słynie z królików, ale kiedyś na tym terenie wytwarzano trujące gazy. Według niektórych informacji mnogość królików jest następstwem eksperymentów medycznych, które tu prowadzono.

 

 

Przyjechaliśmy tutaj pociągiem z Hiroshimy, przesiadając się po drodze. Najpierw zatrzymaliśmy się w mieście Mihara słynącym z ośmiornic.

DLACZEGO MIHARA NAZYWANA JEST MIASTEM OŚMIORNIC I CZYM SĄ MASKOTKI MIAST?

 

W nim zostawiliśmy nasze pokaźne walizki, bo i tak zamierzaliśmy wracać przez to miasto w drodze do Kioto – po co zatem tachać ze sobą niepotrzebny ciężar. Na stacjach kolejowych bez problemu znajdziesz duże szafki, w których możesz zostawić bagaż. Opłata za przechowanie wynosi od 100 jenów za małą skrytkę do nawet 1000 jenów za dużą, w której zmieści się większa walizka. Opłata zazwyczaj obejmuje przechowanie bagażu do 24 godzin.
Szafek jest dużo, ale gorzej z ich dostępnością. Udało nam się w końcu znaleźć wolne skrytki i ulokować w nich walizki. Teraz do celu!

… czyli znów wsiąść w pociąg, tym razem do Tadanoumi. Ale czego się nie robi, by zobaczyć króliczą oazę!

 

Czas przejazdu:
Hiroshima – Mihara (w zależności od połączenia 30-70 minut),
Mihara – Tadanoumi (24 minuty),
Prom Tadanoumi – Wyspa Królików (ok. 15 minut)

 

Pogoda w Tadanoumi nie zachwycała. Małe miasteczko tonęło w półmroku pochmurnego poranka, a gdy wyszliśmy z terenu stacji kolejowej, zaczęło mżyć. Tadanoumi jest niedużym miasteczkiem. O ile w Tokio czy Hiroshimie, miastach pełnych turystów, nie budziliśmy sensacji, to tutaj cieszyliśmy się życzliwym zainteresowaniem. Ludzie uśmiechali się do nas i wodzilii za nami wzrokiem.

Dotarliśmy do stacji promu, który miał zabrać nas na wyspę. Kupiliśmy bilety w automacie (620 jenów za jedną dorosłą osobę), oraz jedzenie dla królików (100 jenów za opakowanie) w sklepiku obok. Zauważyliśmy także, że niepotrzebnie wojowaliśmy z walizkami w Miharze, bo tutaj, przy sklepiku, można było również pozostawić bagaże – i to bezpłatnie. Wypiliśmy kawy, soki, schrupaliśmy drugie śniadanie i siedzieliśmy zrelaksowani, czekając na przybycie promu.

 

 

Aż wreszcie nadpłynął! Ustawiliśmy się grzecznie w grupie razem z pokaźną wycieczką Japończyków. Znów wzbudzaliśmy duże zainteresowanie. Japończycy przepuścili nas w kolejce, uśmiechali się serdecznie i wydawali się szczerze uradowani tym, że ich wyspę odwiedzą obcokrajowcy. Weszliśmy na pokład jako piersi, po nas miejsca zajęła reszta wycieczkowiczów. Po kwadransie żeglugi wysiedliśmy na lądzie.

 

 

Na miejscu czekał na nas hotelowy busik podstawiony pod prom. Podjechaliśmy nim do znajdujących się na wyspie zabudowań: hotelu, domu kultury, niewielkiego muzeum i kilku innych budynków. Tutaj się rozdzieliliśmy. Nasi współtowarzysze podróży, Japończycy, okazali się uczestnikami turnusu wypoczynkowego dla osób niepełnosprawnych i podążyli w stronę hotelu. Okunoshima wydaje się wspaniałym miejscem do regeneracji, szczególnie psychicznej – istnieje niewiele lokalizacji relaksujących bardziej niż wyspa pełna królików, które można dokarmiać :).

 

Wyspa początkowo nazywała się Okunoshima, ale na przestrzeni lat spopularyzowało się jej turystyczne imię: Usagi Jima (Wyspa Królików).

 

My natomiast zachłysnęliśmy się obfitością królików, które na nasz widok podnosiły się leniwie z ziemi i zaczynały kicać w naszym kierunku. Dopominały się jedzenia i z entuzjazmem sięgały po nie, wspinając się na nasze kolana. Jednak, wciąż dzikie, uciekały przed dotykiem ręki.

 

 

Na terenie wyspy znajduje się dom kultury, w którym prawdopodobnie prowadzone są zajęcia dla mieszkańców hotelu. W środku na półkach poustawiane są artystyczne twory, takie jak szyte ręcznie maskotki czy kraby stworzone z kawałków drewna. Pod przeszkloną posadzką ulokowana jest makieta wyspy, na której podświetlają się wybrane miejsca atrakcyjne turystycznie. Jeżeli chcesz obejść całą wyspę, warto zacząć od tego budynku, by dowiedzieć się, co znajdziesz w poszczególnych jej punktach.

 

 

Za domem kultury natrafiliśmy na instalację, która miała pomóc nam zrozumieć zasięg słuchu królika. Chyba jednak była zepsuta lub nie potrafiliśmy z niej korzystać – różnica nie wydawała się znacząca.

 

 

A potem ruszyliśmy w głąb wyspy!

Króliki były wszędzie. Wyskakiwały zza zakrętów, spomiędzy krzaków, materializowały się niemal znikąd. Potrafiły pędzić za nami po schodach i zaglądać do toreb. Ziemia była upstrzona ich norkami. Co jakiś czas natrafialiśmy na miski wypełnione świeżą wodą, które sugerowały, że nasza licha paczka króliczych przegryzek stanowi tylko urozmaicenie życia zwierząt – a na co dzień mogą liczyć one na opiekę pracowników parku narodowego.

 


 

Podczas przechadzki natrafiliśmy na stare, opuszczone budynki z potłuczonymi szybami oraz kominy obrośnięte bluszczem. To pozostałości fabryki trujących gazów, która powstała na tym terenie w latach 1927-1929. Co prawda w Japonia w 1925 roku podpisała w Genewie protokół zabraniający użycia broni chemicznej, ale wciąż mogła produkować oraz gromadzić niebezpieczne substancje. Miejsce było objęte tajemnicą – do tego stopnia, że wyspa została usunięta ze wszystkich japońskich map. Okunoshima została wybrana ze względu na izolację terenu oraz oddalenie od Tokyo i innych znaczących ośrodków, co miało ograniczyć szkody w razie wypadku przy pracy. Pracownicy fabryki nie byli wtajemniczeni w przeznaczenie tworzonych przez siebie produktów; po latach pracy wiele osób cierpiało z powodu narażenia na działanie substancji toksycznych.

 

 

Na miejscu produkowano gaz musztardowy, fosgen i inne niebezpieczne substancje, które zostały potem użyte przeciwko Chińczykom w latach 30. i 40. XX wieku, zabijając blisko 80.000 osób.

 

 

Niektórzy uważają, że właśnie dawne istnienie fabryki jest przyczyną dzisiejszego zdominowania terenu wyspy przez króliki. Gdy armia zaczęła wytwarzać broń chemiczną, musiała w jakiś sposób testować jej skuteczność. Padło na króliki. Być może kilku pracowników wypuściło część zwierząt na wolność? Według większości ekspertów wszystkie badane króliki zostały poddane eutanazji przez Amerykanów, gdy Ci dotarli na wyspę podczas okupacji. W tym czasie dokumenty związane z działaniem fabryki zostały zniszczone, a ludziom nakazano milczenie. Dopiero wiele lat później ofiary pracy przy niebezpiecznych substancjach otrzymały wsparcie medyczne ze strony państwa.

 

 

Według innej wersji wydarzeń, kilka królików mogło zostać wypuszczonych na wyspę w 1971 roku przez grupkę uczniów. Żyjąc w dogodnych warunkach, w środowisku pozbawionym naturalnych drapieżników, zwierzęta szybko rozprzestrzeniły się na terenie wyspy. Niestety teraz ich obecność coraz częściej generuje problemy dla parku narodowego, ponieważ mnogość zwierzaków zakłóca funkcjonowanie lokalnego ekosystemu. Dodatkowo króliki, dokarmiane przez turystów niewłaściwymi pokarmami, żyją często zaledwie 2-3 lata.

 

 

W 1988 na Okunoshimie zostało otwarte Muzeum Trujących Gazów. Wiedząc o tym, rozglądaliśmy się za nim pilnie, ale Luk po powrocie z oględzin stwierdził tylko:
– Powinno być tam, ale nie ma. Jest jakaś mała szopa. Chyba zamknęli.

W końcu, po jakieś 1,5 godzinie od postawienia stóp na wyspie, postanowiliśmy udać się na stację promową, by wrócić na ląd. Tutaj jednak spotkało nas niemiłe zaskoczenie. Okazało się, że rozpiska przypłynięć, którą się sugerowaliśmy, była nieaktualna, a na następny środek lokomocji musieliśmy czekać… Kolejne 1,5 godziny. Wybierając się na wyspę, koniecznie upewnij się, w jakich godzinach pływają promy! My tymczasem przeszliśmy się na plażę, ostatni raz rozejrzeliśmy się po wyspie, po czym utknęliśmy pod wiatą tuż przy promie. Z Martą ucięłyśmy sobie nawet drzemki, Marta – w cieplejszym wnętrzu budynku, ja – na świeżym powietrzu.

 


 

Luk wybrał się na kolejne oględziny, z których wrócił z wiadomością:
– Znalazłem jednak muzeum dotyczące fabryki!
Okazało się jednak, że nasz prom odpływał za kilka minut i oglądanie wystawy przez tak krótki czas mijało się z celem. Z opisów dostępnych w Internecie wiedzieliśmy, że wewnątrz znajdziemy niewiele informacji: krótki opis wytwórni środków chemicznych oraz opisy działania tych substancji na ludzki organizm. A że byliśmy świeżo po dość obciążającej psychicznie wizycie w muzeum w Hiroshimie, stwierdziliśmy, że tym bardziej odpuścimy sobie zwiedzanie tej wystawy.

 

 

Wsiedliśmy na prom, zostawiając za sobą kicające radośnie króliki i ruiny fabryki, która być może kiedyś nie była ich domem, ale stała się nim teraz.

 

 
 

Facebookby featherUdostępnij znajomym / Share with friends
Facebookby featherPolub na fejsbuku / Like Page

Dodaj komentarz