Po co miauczy się w maiden cafe?

Odpowiedź brzmi – po to, by złożyć zamówienie. Bez miauknięcia urocza Japonka nie zwraca na nas uwagi. A gdy dopytujemy o szczegóły menu, wydaje się urażona i szybko skupia uwagę na nowej, bezproblemowej grupce obcokrajowców, która zamawia kolejne pozycje z karty dań. A jednak bawimy się świetnie – obserwując tęczowy koncert, krztusząc się nadmiarem słodyczy i robiąc zakazane zdjęcia ;).

 

 

Maiden cafe to ogólna nazwa typu lokalu, w którym obsługują Cię młode, urocze Japonki ubrane w sposób nawiązujący do popularnych serii komiksów, animacji lub po prostu „słodko”. Samo słowo „maiden” oznacza po angielsku „pannę”. Japończycy są rozmiłowani w zapożyczeniach z Europy – zdarza im się osadzać fabułę swoich anime w czasach wiktoriańskich, nadawać bohaterom angielskie imiona, śpiewać piosenki po angielsku czy niemiecku. Swego czasu polubili także motyw lokaja i pokojówki, osadzając w tych zawodach bohaterów niektórych animacji. Tutaj znajdziesz kilkanaście przykładowych serii z tym motywem. Kadr poniżej pochodzi z anime „K-On!”. Pokojówka w japońskim wydaniu zazwyczaj jest młodziutką, słodką, nieco nieporadną dziewczyną, idealnym obiektem adoracji. I ten właśnie motyw wykorzystywany jest w maiden cafes, czyli kawiarniach, które są dedykowane przede wszystkim młodym mężczyznom. Ubrane w falbaniaste fartuszki dziewczyny uwijają się między gośćmi, mówiąc do nich infantylnie słodkim tonem, śpiewając i namawiając na powiększenie zamówienia. A młodzi mężczyźni chętnie spędzają czas w takim relaksującym ich otoczeniu.

 

 

Rozglądając się po Kraju Kwitnącej Wiśni postanowiliśmy zweryfikować, czy maiden cafes rzeczywiście istnieją i czy funkcjonują tak, jak głoszą plotki. Okazja nadarzyła się niedługo po przyjeździe do Tokio. Gdy zapuściliśmy się między budynki Akihabary – dzielnicy dedykowanej entuzjastom mangi i elektroniki – szybko zaczęliśmy być zaczepiani przez odziane w fartuszki dziewczyny stojące na ulicach. No, przynajmniej niektórzy z nas zaczęli być.
– Youkoso! Zapraszamy! – śliczna Japonka zagadywała Luka, wręczając mu ulotkę. Pokazywała gestem lub tłumaczyła łamanym angielskim, że tutaj, tak, tutaj, na piętrze mieści się kawiarenka, do której zaprasza.
– Youkoso! – wołała inna ubrana w falbanki Japonka do Marcina, podając mu kolejne ulotki.
Ale gdy brałyśmy chłopaków pod rękę, ja – Luka, Marta – Marcina, dziewczyny szybko traciły nimi zainteresowanie. Maiden cafes są dedykowane przede wszystkim samotnym mężczyznom. I grupom mężczyzn.

 

 

W końcu jedna z ulotek przykuła naszą uwagę nieco bardziej i stwierdziliśmy, że odwiedzimy to miejsce. Wstęp do kawiarni jest płatny i wynosi zazwyczaj 800-1200 jenów (25-38 zł) za osobę. Czasem w tej kwocie zawiera się drobny poczęstunek, innym razem jest to opłata wejściowa, a zamówienie napojów czy posiłku wymaga od Ciebie dalszego płacenia. Nasze maiden cafe było zlokalizowane, jak większość knajpek i restauracji w Japonii, na którymś piętrze wieżowca. Japończycy starają się maksymalnie wykorzystać przestrzeń i jeżeli chcesz zajrzeć do sklepu, musisz szukać jego logo na budynku nie tylko w poziomie, ale i w pionie. Kawiarnia na siódmym piętrze – czemu nie. Na miejscu powitało nas różowe wnętrze i kilka dziewcząt ubranych w różowo-białe fartuszki. Zasiedliśmy przy stole i chwilę potem obok nas znalazła się anglojęzyczna kelnerka, która zagaiła przesłodkim głosem:
– Witam! Byliście już u nas? To teraz: dmuchamy wszyscy razem! Raz! Dwa! Trzy! Fiuuuu – dmuchnęła na swoje dłonie, w których trzymała plastikową świeczkę. Świeczka „pod wpływem naszych chuchnięć”, a w rzeczywistości po naciśnięciu przez dziewczynę przełącznika, zapaliła się na czerwono. Taki uroczy zabieg, który ma na dzień dobry uświadomić nam skalę uroku, któremu będziemy tu poddani. Postawiła świeczkę na stoliku. – Jeżeli chcecie, możecie się przebrać. Tutaj wiszą fartuszki i opaski z kocimi uszami. A tutaj jest wasze menu. Musicie wybrać danie za minimum 800 jenów na osobę. Gdy już się zdecydujecie, zróbcie tak – zademonstrowała. Machnęła ręką jak kocią łapką i dodała do tego: – Miau, miau! Gdy tak zrobicie, podejdę.

I nie reagowała, dopóki faktycznie nie zaczęliśmy miauczeć.

 

 

Wbrew pozorom takie wygłupianie się to idea dość sensowna, biorąc pod uwagę życie japońskiej młodzieży. Według badań zdecydowana większość dziewcząt i chłopców ma kłopoty z relacjami międzyludzkimi i związkami. Z zapałem wpatrują się w komiksy, animacje, toną w grach i w pracy, ale nie radzą sobie ze stresującym podejściem do przedstawiciela drugiej płci. Maiden cafes mają zapełniać tę lukę, oferując gościom – szczególnie młodym chłopcom – możliwość oswojenia się z kobiecym towarzystwem, a nawet zmuszając ich do „wygłupiania się” poprzez miauczenie czy śpiewanie. Z drugiej strony, niestety, mogą pogłębiać poczucie beznadziei („Spędzam z dziewczyną czas tylko wtedy, gdy jej za to zapłacę”), stereotypowe myślenie o drugiej płci („Dziewczyny w kawiarni są przeurocze i bezkonfliktowe, takich w prawdziwym życiu będę szukał” – bez uświadomienia sobie, że wszystko to jest grą) oraz uciekanie od problemu („Po co mam stresować się w codziennym życiu, skoro mogę zapłacić i będą dla mnie miłe”).

 

 

Zamówiliśmy desery i napoje – wszystkie do bólu słodkie, ale taki urok tego miejsca :). Luk zdecydował się na naleśnika. Dziewczyna podeszła do niego z zamówieniem i tubką czekolady.
– Może być kot? – zapytała. Luk zdezorientowany skinął głową, a dziewczę czekoladą narysowało na naleśniku Kitty.

 

 

Mieliśmy jednak pewne wątpliwości dotyczące ceny zamówienia. W menu znajdowały się dwa cenniki, jeden obowiązujący w zwykłe dni tygodnia, drugi – w święta. Pojawiliśmy się w kawiarni w środku tygodnia, więc spodziewaliśmy się, że będziemy rozliczani według pierwszego zestawu kwot. Taką informację przekazała nam jedna z kelnerek. Duga sprostowała, że wcale nie – trwa Złoty Tydzień, a więc okres świąteczny i wszystkie ceny zostały podniesione. Mieliśmy wątpliwości, bo chociaż faktycznie Złoty Tydzień mógł oznaczać świąteczne zmiany, to dlaczego pierwsza goszcząca poinformowała nas o niższych cenach? Czuliśmy się trochę jak turyści robieni w bambuko. Widać było, że dziewczę tłumaczące nam sytuację szybko traci cierpliwość. Stwierdziliśmy, że nie będziemy drążyć tematu, a dziewczyna po chwili zabrała z naszego stolika świecącą świeczkę, którą nie tak dawno nas powitała, i powtórzyła akcję z dmuchaniem przy drugim stoliku pełnym, na oko, Skandynawów.

 

 

Potem światła nieco przygasły, a bardziej charyzmatyczne dziewczę weszło na nieduże podwyższenie i zaczęło śpiewać. Znów – słodko, uroczo, trochę zbyt głośno. Od czasu do czasu dziewczyna kręciła się intencjonalnie w taki sposób, by można było dostrzec skrawek jej bielizny. Animowała imprezę, nakłaniając publiczność do śpiewania i machania rękami. My robiliśmy to dość symbolicznie, ale młodzi Japończycy, którzy siedzieli przy stole obok, bez reszty zaangażowali się w rozrywkę.

 

 

Gdy żarówki ponownie się rozjarzyły, inne dziewczyny zaczęły chodzić między stolikami z koszykami pełnymi gadżetów.
– Zapraszamy! Zaraz kolejny koncert! Można kupić świecące pałeczki za 200 jenów! – zachęcały. Zapłaciliśmy za wstęp, ale szkoda nam było mamony na takie wątpliwe rozrywki jak machanie rozjarzonym badylkiem, więc zdecydowaliśmy się tylko na napisanie krótkiej recenzji na stronie TripAdvisor – w zamian mogliśmy wylosować nagrodę. Zdobyliśmy zdjęcie jednej z dziewczyn. Niestety bez autografu, a gdy poprosiliśmy o podpis, okazało się, że dziewczyny takowymi się nie dzielą. Pracują w tym miejscu legalnie, ale nie chcą być uwieczniane na prywatnych fotografiach, poprzez podpisy ani w żaden konkretny sposób powiązane z takim rodzajem zarobkowania. Informowały nas także, że w lokalu obowiązuje zakaz robienia zdjęć. Więc nie robiliśmy zdjęć… im. Ani klientom, w sposób, który ułatwiałby ich rozpoznanie. Ale staraliśmy się ukradkiem uwiecznić klimat miejsca.

 

 

Podsumowując: doświadczenie warte przeżycia. Raz. Bo to nie relaksujący pobyt w kawiarni – to wymuszony udział w wielkiej przebieranej imprezie, której organizatorki, mimo wdzięku i pozornego dbania o klienta, są nastawione przede wszystkim na zarobek :).

 

 
 

Facebookby featherUdostępnij znajomym / Share with friends
Facebookby featherPolub na fejsbuku / Like Page

Dodaj komentarz