Sezon na Dolinę Chochołowską

Są miejsca, które kojarzą się jednoznacznie. Morskie Oko – bryczki dowożące niedzielnych turystów do schroniska. Pięć Stawów – niezapomniane widoki. A Dolina Chochołowska – krokusy na wiosnę. Z zasady omijam miejsca oblegane w sezonie, żeby nie przepychać się na szlakach, ale tym razem postanowiłam zrobić wycieczkę krajoznawczo-antropoetologiczną i sprawdzić, czy faktycznie rodacy na widok fioletowego kwiatka wpadają w zbiorowy zachwyt… lub w szał wandalizmu.

 

 
Termin: 6-8.04.2018
Trasy: Dolina Chochołowska, Dolina Kościeliska, Zakopane (36 GOT)

Jako żem na nowo studentka i przysługują mi rozmaite (acz nieliczne) zniżki, chciałam skorzystać z dobrodziejstw systemu oświaty i pojechać pociągiem do Krakowa/Zakopanego. 25 złotych z jedną stronę – toż to gratka! Niestety moi towarzysze podróży wciąż prowadzą Stateczne Dorosłe Życie i zostałam przegłosowana, w wyniku czego dotarliśmy na miejsce samochodem, dzieląc koszty na czworo. Miało to swoje plusy – było więcej czasu na spanie podróży ;), a na trasie minęliśmy samochód wiozący na koncert ekipę Michała Wiśniewskiego (który to fakt, niestety, przespałam).

 

 

Wycieczka miała charakter bardzo lekki. Na celowniku znalazła się Dolina Chochołowska z tysiącami krokusów, które miały porastać polany, oraz Dolina Kościeliska z jej oszałamiającą przestrzenią przechodzącą w wąską ścieżkę wiodąca malowniczo między skałami i drzewami. Obie te trasy idealnie nadają się zarówno na leniwe otwarcie sezonu górskiego, jak i spacery dla osób starszych i dzieci. Na ścieżkach spotkaliśmy nawet rodziny pchające wózki z niemowlętami, chociaż co do odpowiedzialności niektórych rodziców mam wątpliwości – szlak Doliny Kościeliskiej był bardzo oblodzony i schodzenie zeń nawet bez obciążenia mogło sprawić wiele trudności. Mimo tego pewna familia jakimś sposobem wturlała swój genetyczny dobytek do samego schroniska. Minęłam ją, gdy zafrasowany ojciec kręcił na boki wózkiem, zastanawiając się, jak teraz – gdy słońce weszło już wyżej, a tym samym śnieg bardziej stopniał i lód stał się bardziej śliski – zejść na dół.

 

 

Dolinę Chochołowską zwiedzaliśmy zielonym szlakiem, od strony Kir. To był dobry wybór – pierwsze pół godziny podróży spędziliśmy w przyjemnej samotności, rozkoszując się kwiatami rozproszonymi po polanie nieopodal drogi. Dopiero później szlak połączył się z odcinkiem popularnym turystycznie.

 

 

Byłam mile zaskoczona zachowaniem turystów. W pamięci miałam budzące grozę relacje z Internetu i wiadomości: ludzie zadeptują krokusy. Parkują na nich samochodami. Turlają się po łąkach w poszukiwaniu idealnego ujęcia, przygniatając kwiaty. Śmiecą. Nie wątpię, że takie rzeczy mają czasem miejsce, ale w ten konkretny sobotni słoneczny dzień tłumy ludzi spragnionych pięknych widoków zachowywały się wyjątkowo spokojnie i kulturalnie.

 

 

Pracownicy Parku Narodowego rozwiesili na pniakach, chatach i słupach uroczy komunikat: „Ani kroku(s) dalej”. W ten sposób odgrodzili tereny, po których turyści mogli się przemieszczać, od tych, na które wstęp był wzbroniony w trosce o samopoczucie fioletowych roślin.
 

Inna nazwa krokusa to szafran. Szafran (Crocus dativus) wykorzystywany w kuchni uchodzi za najdroższą przyprawę świata – pręciki kwiatów są zbierane ręcznie, a do uzyskania 1 kg potrzeba ponad 150 tys. znamion kwiatu. Uprawiany jest przede wszystkim w Turcji, Indiach raz Hiszpanii.

 

 

Turyści karnie przemieszczali się oznakowanymi trasami, przystawali, by zrobić zdjęcia, a swoją podróż często kończyli w schronisku PTTK.

 

UWAGA: z okazji rozkwitu krokusów w schronisku kłębią się tłumy turystów. Jeżeli marzy Ci się schroniskowy posiłek, zarezerwuj na niego przynajmniej godzinę. Być może bardziej będzie Ci się kalkulowało zabrać kanapki/napoje ze sobą i spożyć je przycupnąwszy na trawie, z widokiem na zielono-fioletowe połacie.

 

 

Dywan z krokusów faktycznie wyglądał efektownie. Jednak dla mnie przebojem tego wyjścia były żaby trawne. Ponieważ te płazy rozpoczynają gody wczesną wiosną, najwcześniej spośród wszystkich polskich płazów, początek kwietnia był porą, w której zwierzaki oddały się prokreacji. Przydrożne zbiorniki wodne roiły się od większych samiczek i mniejszych samców oraz pakietów skrzeku, a nad wodą unosiły się ciche, mrukliwe odgłosy godowe. Niestety zwierzęta dość nieroztropnie wybrały płytkie zbiorniki wodne, decydując się często na okresowe kałuże powstałe ze stopionego śniegu. Woda szybko zaczęła wysychać i górna część skrzeku złożonego kilka dni wcześniej nie była zanurzona w cieczy. Z tych komórek młodych nie będzie. Ale w takim jednym pakiecie mogą znajdować się nawet cztery TYSIĄCE jaj! Części kijanek na pewno udało się przeżyć :).
 

 

Tutaj możesz obejrzeć krótki filmik z tego miejsca rozpusty:

 

 

Bardzo przyjemnie było rozkoszować się słonecznym dniem w towarzystwie setek osób, które zjednoczyły się w jednym celu: podziwiania natury. Przyjazna atmosfera przypominała mi nieco tę Woodstock’ową. Burd ani wandalizmu nie stwierdziłam. Jednak nad nami kilka razy zakołował helikopter górskich służb. Jak się okazało, nie wszystkim dopisało szczęście… i rozsądek. Janek dotarł do informacji z kroniki TOPR z tego dnia:
 

Po godz. 14 z Dol. Chochołowskiej ewakuowano turystkę, która w wyniku upadku doznała złamania nogi.

W tym samym czasie TOPR zostaje powiadomiony o poważnie wyglądającym wypadku turystycznym. U wylotu Rysy w Rysach znajduje się mężczyzna , który upadając kilkadziesiąt metrów po stromym zaśnieżonym zboczu doznał kontuzji barku. Rannego śmigłowcem ewakuowano do zakopiańskiego szpitala.

Po godz. 17 na grani w rejonie Czarnej Ławki utknęli dwaj pseudo taternicy. Mimo posiadanego sprzętu nie byli w stanie kontynuować wycieczki. Ich umiejętności nie pozwoliły im również wycofać się po swoich śladach. Ze względu na pogarszające się warunki pogodowe (silny wiatr) i w obawie o ich zdrowie zostali oni ewakuowani śmigłowcem do Zakopanego.

 

My tymczasem schrupaliśmy wiktuały na trawie przed schroniskiem i niedługo później ruszyliśmy w drogę powrotną, ku miastu. Oscypki same się nie zjedzą!

 


 
 

Facebookby featherUdostępnij znajomym / Share with friends
Facebookby featherPolub na fejsbuku / Like Page

Jedna myśl na temat “Sezon na Dolinę Chochołowską

Skomentuj L Anuluj pisanie odpowiedzi