Na Skrzycznem tłoczno, na Klimczoku sentymentalnie

Skrzyczne z pewnością zasługuje na uwagę jako najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego. Zwaliska drzew, na które natrafisz na szlaku, przerażają, uświadamiając potęgę żywiołów – ale również umożliwiają podziwianie wspaniałych panoram. Dla równowagi warto zatrzymać się na Klimczoku. Ta chatka, w której melancholijni wędrowcy zostawiają swoje (nieaktywne) karty bankomatowe i legitymacje szkolne! Ta kolekcja kamieni z całego świata, przyniesionych przez entuzjastów gór – też z całego świata!

 

 

liczba uczestników: 4
czas: 3 dni (25-27.08.2017)
cena za osobę: bilety kolejowe (110 zł) + bilet autobusowy (5,2 zł) + 2 noclegi w Szczyrku (50 zł) = 165,2 zł (+ koszty jedzenia)
plan podróży:
1. przejazd pociągiem na trasie Warszawa – Bielsko-Biała – Warszawa
2. przejazd autobusem na trasie Bielsko-Biała – Szczyrk
3. trasa górska, 26.08: Szczyrk – Schronisko PTTK Skrzyczne – Skrzyczne – Malinowska Skała – Przełęcz Salmopolska – Kotarz – Chata Wuja Toma – Szczyrk (33 GOT)
4. trasa górska, 27.08: Szczyrk – Na Pięciu Drogach – Schronisko PTTK Klimczok – Klimczok – Schronisko PTTK Szyndzielnia – Szyndzielnia – Cygański Las – Bielsko-Biała (23 GOT)

 

 

Na trzy dni przed wyjazdem odebrałam moją legitymację Organizatora Turystyki PTTK, którą zdobyłam po prawie rocznym kursie i zdaniu dokładnie 12 egzaminów (w tym 11 teoretycznych). Tym samym wyjazd w Beskid Śląski stał się moim pierwszym górołażeniem odbywającym się pod flagą PTTK :D.

 

Jeżeli chodzi o korzyści wynikające z posiadania tytułu OT, to nie ma co ukrywać – nie powalają ;). Poza możliwością przedstawiania się jako „członek kadry programowej Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego” i „organizowania popularnych wycieczek i imprez turystycznych”, stałam się władna „potwierdzania przebycia tras i spełniania wymagań do uzyskania odznak turystycznych na wycieczkach i imprezach”, w których osobiście uczestniczę. Co oznacza, że jeżeli ktoś wybiera się ze mną w teren, może liczyć na mój wpis w książeczce, np. GOT PTTK czy Turysty Przyrodnika. Przede wszystkim jednak tytuł OT daje dużo satysfakcji (w końcu jest zwieńczeniem intensywnego kursu), nadaje wyjazdom nutę profesjonalizmu (zyskują konkretnego organizatora odpowiedzialnego za jego jakość) i zachęca do zdobywania dalszych informacji na temat gór i przyrody Polski. Sprawiłabym sobie na tę okoliczność jakąś pieczątkę, ale poczekam do tytułu Przodownika, na który zaczynam mieć chrapkę. Za rok, może dwa :)…

 

 

Do Bielska-Białej dotarliśmy pociągiem późnym wieczorem, ograwszy wcześniej parę planszówek, i natychmiast udaliśmy się na poszukiwania przystanku PKS. Było po 21:00, a tym samym z każdą minutą obniżało się prawdopodobieństwo złapania odpowiedniego autobusu. Szczęśliwie dworzec PKS jest ulokowany nieopodal dworca PKP, po drugiej stronie ulicy Warszawskiej. Szukając autobusu do Szczyrku, zwróć uwagę, że dworzec składa się z dwóch placów; jeden nie jest zakryty, a na drugim znajduje się wiata. I właśnie z drugiego, oddalonego od ul. Warszawskiej, odjeżdżały autobusy do Szczyrku. Władowaliśmy się do takowego i po 40 minutach wysiedliśmy przy naszej kwaterze. A nazajutrz ruszyliśmy w trasę.

O Beskidzie Śląskim na pewno można powiedzieć, że jest… zatłoczony. I to niezależnie od pory roku. Sprzyja temu brak szczególnie ostrych podejść oraz dostępność kolejek gondolowych ulokowanych od strony Bielska-Białej (w tej sposób możesz dotrzeć na Szyndzielnię) oraz Szczyrku (tak dofruniesz na Skrzyczne). Zimą roi się tutaj od narciarzy. A w słoneczne dni – na takie dni trafiliśmy – od ludzi złaknionych relaksu. Dorosłych. I dzieci. I nawet dzieci w wózkach. Ten widok potrafi odebrać nieco animuszu – przyjemnie jednak poczuć się tym Jednym Z Nielicznych, którzy danego dnia dotarli na sam szczyt… A jeżeli już Nielicznych jest kilku(dziesięciu), to niech chociaż mają przy sobie czekany. Nie smoczki.

W Beskidzie Śląskim zanika powoli turystyczny savoir-vivre. Charakterystyczne pozdrawianie się na szlaku nieraz ustępuje milczeniu. To jednak naturalna konsekwencja upowszechnienia terenów górskich, na których kiedyś witali się nieznani wędrowcy zjednoczeni w chęci delektowania się przyrodą i pokonywania własnych ograniczeń, a dzisiaj mijają w milczeniu (lub gwarze) ludzie, którzy zwiedzają szlaki w ramach niedzielnego rodzinnego spaceru. I nie ma w tym nic złego. Ba, jestem wręcz pod wrażeniem kondycji tambylców, dźwigających z tyłu plecak, a z przodu tobołek z niemowlakiem. Ale też sympatyczne jest rozpoznawanie na szlaku „swoich” ludzi. Może chodzi o charakterystyczne obuwie sugerujące, że to już nie pierwszy zdobyty szczyt; może o plecaki z pasami biodrowymi związanymi z dłuższą, wygodną wędrówką. W każdym razie czasem usłyszysz „Cześć” skierowane dokładnie do Ciebie i wystarczy rzut oka, by wiedzieć, że jesteście z nadawcą ulepieni z tej samej gliny – przyszliście tutaj zmęczyć się, a nie tylko spacerować.

 

 

Mamy zwyczaj testowania szarlotek. Gdzieś kiedyś przeczytałam, że najlepsza występuje w Schronisku PTTK w Dolinie Pięciu Stawów. Sprawdziłam tatrzańskie schroniska – i przychylam się do opinii większości, w Stawach uraczono najsmaczniejszą. Mimo to jestem na nieustającym tropie doskonalszego schroniskowego jabłecznika. I trwam w nieustającym rozczarowaniu, odkrywając, że w Beskidach nie podaje się szarlotek. Ani w Małym. Ani w Żywieckim. Ani, jak się teraz okazało, w Śląskim. Są inne ciasta, raz pyszniejsze, raz mniej, ale licencja na serwowanie szarlotki została widocznie wykupiona przez Tatry.

Podejście na Skrzyczne było strome i dość męczące; po nim natomiast rozpostarł się przed nami szlak prowadzący przez wiele godzin niemal wyłącznie w dół. Rozpostarły się także widoki. Połacie po lewej i prawej stronie drogi są ogołocone z drzew – to skutek nawałnic, które przetaczają się często przez tę okolicę. Widok jest onieśmielający i staje się niepokojący, gdy uświadomisz sobie, z jaką siłą potrafi dąć tutaj wiatr. Z drugiej strony możesz docenić fakt, że dzięki powaleniu drzew wędrowcy zyskali widok na piękne panoramy.

 

NERDY FACT: Petrologia (od greckiego petros – skała i logos – nauka) – nauka o skałach.

Zatrzymaliśmy się na chwilę prze Malinowskiej Skale. To pomnik przyrody, unikalna skała zbudowana z tzw. zlepieńców, która spotykana jest tylko w Beskidzie Śląskim oraz Beskidzie Śląsko-Morawskim. Zlepieniec to okruchowa skała, często różnorodnie zabarwiona, według definicji składająca z ziaren żwiru spojonych lepiszczem. W Malinowskiej Skale możemy znaleźć zlepieńce kwarcowe z okruchami granitów i ziarna skaleni. Skała w jednym miejscu układa się na kształt ambony, która stanowi zarówno dobry punkt widokowy, jak i ciekawą scenerię – przypomina nieco skałę, na której w „Królu Lwie” Mufasa prezentował Simbę poddanym. To miejsce jest dzisiaj jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli Beskidu Śląskiego. Na zdjęciu powyżej zobaczysz Skałę widzianą z oddali; poniżej – w zbliżeniu.

 

 

Następnie powędrowaliśmy Przełęczą Salmopolską i Kotarzem. Zahaczyliśmy też o Chatę Wuja Toma, kiedyś – niedużą chatkę studencką, dzisiaj – pokaźny kompleks gastronomiczno-wypoczynkowy. Po powrocie do Szczyrku, w świetle dnia, mieliśmy okazję przyjrzeć się lokalnemu budownictwu. Obok wystawnych drewnianych domostw, w których często mieściły się restauracje, nieraz kulił się nieduży domek pokryty… płytkami eternitowymi. Władze Szczyrku w 2015 ustanowiły program usuwania wyrobów zawierających azbest – według planów proces ma zostać zakończony do 2032 roku. Póki co na wielu ścianach znajdują się płytki zawierające szkodliwy materiał, nieraz pomalowane na żywe, miłe dla oka kolory.

 

 

Nazajutrz spakowaliśmy wszystkie manatki i ruszyliśmy na szlak z całym dobytkiem, zamierzając zakończyć wielogodzinną wędrówkę na dworcu PKP w Bielsku-Białej. To miasto wyjątkowo urodzajne w piękną architekturę, ale tym razem nie mieliśmy czasu na zachwycanie się jego urokami. Zrobiliśmy to pół roku wcześniej, gdy przyjechaliśmy tu zdobyć Czupel.

 

JEDENAŚCIE MIEJSC, KTÓRE WARTO ODWIEDZIĆ W BIELSKU-BIAŁEJ
RELACJA Z WYPRAWY NA CZUPEL

 

Początkowo trasa wiodła nas niebieskim szlakiem ulicami miasta i asfaltową drogą; niedobór gór w górach nie nastrajał optymistycznie do wędrówki. W połowie drogi (gonieni na szlaku przez żwawe starsze panie) minęliśmy Sanktuarium Matki Królowej Polski, w którym właśnie zakończyła się msza.

 

 
 
 

Niedługo potem zatrzymaliśmy się w schronisku pod Klimczokiem, a potem zdecydowaliśmy się zdobyć sam Klimczok. Góra – przez którą przebiega granica administracyjna Bielska-Białej, stanowi zatem najwyższy punkt miasta – okazała się być oblężona turystycznie i „przyozdobiona” na szczycie stalowym masztem z antenami przekaźników telekomunikacyjnych.

 

 
 
 

Nic to jednak! Bowiem na uboczu trafiliśmy na odrobinę górskiego czaru. Mianowicie: nieduży domek pełen skarbów. Goście wypełnili wnętrze Chatki (u) Tadka mocą pamiątek: znajdziesz tu zużyte bilety komunikacji miejskiej, zdjęcia, nawet kartę bankomatową, którą ktoś przyczepił do ściany na znak swoich odwiedzin. Ten miszmasz skrawków papieru i plastiku upamiętniających gości buduje niesamowicie pozytywny klimat. Chociaż, jak wiadomo, wszystkim się nie dogodzi – kilka lat temu chatka nie cieszyła się sympatią, na pewno i dzisiaj znajdą się sceptycy. Moim zdaniem stanowi atrakcję i urozmaicenie krajobrazu. Nie dość, że możesz przystawić w niej okolicznościową pieczątkę, to przed nią, w kamiennych ogródkach zaprezentowane są skały przyniesione z gór całego świata. Nawet jeżeli dla Ciebie wygląda to tandetnie – dla pięciolatka, a takich tu sporo, może okazać się magicznym ogrodem.

 

 
 
 

Dalej już poszło… z górki. Minęliśmy jeszcze bardziej obleganą turystycznie Szyndzielnię, po czym powędrowaliśmy żółtym szlakiem ku Cygańskiemu Lasowi. Ten zespół przyrodniczo-krajobrazowy początkowo był lasem, potem pastwiskiem miejskim, by zostać przekształconym w park leśny. Dzisiaj na jego terenie znajdują się alejki, ławki i wiele ścieżek rowerowych oraz spacerowych. Minęliśmy je jednak pospiesznie, szukając przystanku autobusowego, z którego moglibyśmy dojechać na dworzec PKP. Jeszcze szybki posiłek, znalezienie odpowiedniego wagonu – i wróciliśmy do domu. Zmęczeni i wypoczęci. Zgodnie z planem :).

 

 
 
 
 

Facebookby featherUdostępnij znajomym / Share with friends
Facebookby featherPolub na fejsbuku / Like Page

Dodaj komentarz