Jak powstała Islandia: tam dom Twój, gdzie bale Twoje

 

Kiedy powstała Islandia i dlaczego tak późno?

 
 


 
 

Ludzie zasiedlili Islandię dopiero w drugiej połowie IX wieku. W tym momencie Kleopatra już od 900 lat nie kąpała się w oślim mleku (zmarła w 30 r.p.n.e.), grecki Partenon wchodził w etap rozsypywania się (powstał w 432 r.p.n.e.) i byliśmy już ponad 1600 lat po pierwszych igrzyskach (zorganizowanych w mieście Olimpia, 776 r.p.n.e.). Ktoś w Chinach stworzył pierwszą książkę składającą się z papierowych kartek (868 rok), a chrześcijańscy misjonarze opracowali cyrylicę (858 rok) – alfabet używany dzisiaj m. in. w Rosji. W Polsce rozwijaliśmy się z mniejszym impetem, ale mieliśmy już na koncie pierwsze grody (np. w Gieczu, lata 865-869), a niedługo później Mieszko I włączył państwo w krąg kultury chrześcijańskiej (966 rok).

 

 
 

Co działo się wtedy na Islandii?
 

Na Islandii w tym czasie hulał wiatr. Nie było łopianu, który introdukowano kilkaset lat później. Brakowało owiec. Rosło za to nieco drzew. I było cieplej niż we wcześniejszych (a także późniejszych) czasach, chociaż wciąż klimat nie zachęcał do zamieszkania na tych nieprzyjaznych terenach.

 

A jednak… Ktoś postanowił to sprawdzić!

 

Początki nie były obiecujące. Dziewiąty wiek to czas Wikingów, którzy szczególnie chętnie najeżdżali tereny dzisiejszej Wielkiej Brytanii, Irlandii i Szkocji. Zdarzało im się także dotrzeć do wybrzeży Islandii, ale głównie po to, by stwierdzić, że trochę tu za zimno na komfortowe życie. Jeden z nich, Flóki Vilgerðarson, słynął z ciekawego triku – zwykł zabierać w podróż kruki. Wypuszczał ptaka i obserwował, w którą stronę zwierzę poleci. Jeżeli ptak nie wracał – Flóki zakładał, że doleciał do lądu i obierał kurs zgodny z ptasim lotem. Według jednej z opowieści, po dotarciu na Islandię Flóki wspiął się na górę Hornatær i nieco rozczarowany ciągnącą się po horyzont śnieżną połacią, nazwał ten teren Ísland (Lodowy Teren). Po powrocie w rodzinne strony nie pałał zachwytem, ale reszta ekipy z jego statku zachwalała Islandię, zachęcając pobratymców do odwiedzenia tych terenów.

 

Na wyspę zapuszczali się tzw. Norsemen, czyli ludzie posługujący się językiem nazywanym dzisiaj Old Norse, żyjący między VIII a XI wiekiem. Termin ten dotyczył osób wywodzących się z terenów Skandynawii – dzisiejszych Szwedów, Norwegów, Duńczyków. W czasach średniowiecza neutralne znaczeniowo słowo Norsemen zaczęto zastępować nacechowanym pejoratywnie słowem Wiking. Wikingowie uchodzili za agresywnych ludzi morza łupiących i palących napotkane osady. Ale chociaż sami nie wydawali się obdarzeni wieloma moralnymi przymiotami, potrafili skazać kogoś za zachowanie, które w ich odczuciu stanowiło zbrodnię.

 
„Zamieszkajmy na tym odległym półwyspie!”
 

 
 

Taka sytuacja miała miejsce w przypadku Ingólfura Arnarsona oraz jego brata, Hjörleifura. Zostali wygnani z terenów rodzinnej Norwegii za przelanie krwi syna hrabiego. Szukając miejsca do życia popłynęli w kierunku Islandii, rozejrzeli się po tym lądzie i postanowili wrócić nań kilka lat później, zdecydowani na pełne podbicie nowego terenu. Za drugim razem płynęli na oddzielnych statkach i w którymś momencie stracili siebie z oczu. Dla Ingolfura nie stanowiło to problemu. Symbolicznie wyrzucił do morza kilka drewnianych bali i przysiągł, że wybuduje miasto tam, gdzie bogowie wyrzucą je na brzeg. Krążył wokół wyspy, szukając kawałków drewna wzrokiem. Ale nie, nie szukał ich sam. Wysłał na ląd dwójkę swoich niewolników o imionach Vifill i Karli, by rozglądali się za balami wzdłuż linii brzegu. Niewolnicy nie znaleźli bali, znaleźli za to ciało brata Ingólfura. Surowy Hjörleifr został zamordowany przez swoich irlandzkich niewolników. Ingólfur dopadł ich i zabił na archipelagu nazwanym dla upamiętnienia tego wydarzenia VestmannaeyjarVestmann było słowem, jakim wikingowie określali Irlandczyków (West men – ludzie zachodu). Ingolfur wyprawił bratu pogrzeb i dalej wypatrywał bali. Dwa lata. Gdy po tym czasie dostrzegł je w w okolicach półwyspu spowitego parą wodną, zszedł z pokładu i oznajmił, że w tym miejscu powstanie miasto. Nowej osadzie nadano nazwę Reykjavík, co nie było zbyt odkrywcze, bowiem w wolnym tłumaczeniu oznacza „Zatokę dymu”. Dym zaś brał się z gorących źródeł, w które obfitowała ta okolica. Reykjavik początkowo posiadało w nazwie drugie r – Reykjarvík , ale z czasem litera zniknęła z zapisów. Nie wszyscy z grupy podróżników byli zadowoleni z wyboru takiej, a nie innej lokalizacji; jeden z niewolników, Karli, oznajmił: How ill that we should pass good land, to settle in this remote peninsula (Jakże niemądre, że ominęliśmy tyle dobrych terenów, by osiedlić się na tym odległym półwyspie).

 
Skąd wiemy o tym wszystkim?
 

Ari Þorgilsson (zwany Arim Mądrym) był pierwszym islandzkim kronikarzem. W Księdze o Islandczykach (Íslendingabók) opisał dwieście lat historii zasiedlenia wyspy, aż do roku 1118. Według jego szacunków okres zasiedlania Islandii miał miejsce w latach 870-930. Nie wszyscy byli przekonani co do trafności tych dat, ale badania z 2001, podczas których odkryto najstarsze islandzkie zabudowania datowane na 871 rok, dowiodły, że prawdopodobnie zapiski kronikarza pokrywały się z rzeczywistością. Íslendingabók uznawany jest za najstarszą zachowaną kronikę skandynawską. Jednak kłopot sprawiał fakt, że Ari dość nieprecyzyjnie określił datę osiedlenia, mówiąc o przedziale czasowym, a nie o konkretnym momencie rozpoczęcia budowy miasta. W końcu ustalono, że rok 874 brzmi jak idealna data do świętowania. I jak uradzono, tak uczyniono – rocznice zasiedlenia Islandii były fetowane i w 1874, i w 1974 roku. W historii tej wyspy nie ma zbyt wielu zwrotów akcji i każda okazja jest dobra, by podsycać narodowe nastroje. Z tej okazji także dzisiaj istnieje możliwość zakupienia monety wybitej na cześć 1100 rocznicy pierwszego osiedlenia się w kranie lodu.

 

 
 

Ari wspomniał w swoich tekstach kronikarskich, że Ingólfur był pierwszym nordyckim mieszkańcem Islandii, ale… przed nim na niektórych wysepkach żyli także irlandzcy mnisi. Podejrzewał, że opuścili te tereny, ponieważ nie chcieli przebywać na terenie zasiedlonym przez pogan. Niektóre współczesne badania dotyczące znaków krzyża wyrytych gdzieniegdzie na wyspie, datowanych na ok. 100 lat starsze od pierwszych islandzkich osad, sugerują, że obserwacje Ariego mogły być zgodne z rzeczywistością.

 

Wróćmy jednak do mitu Wikinga-założyciela i pierwszego osadnika. Kim byli pierwsi stali mieszkańcy Islandii? Przeważali wśród nich Norsemen, w szczególności mężczyźni. Znaleźli się też wśród nich niewolnicy o celtyckim pochodzeniu oraz inni, niezwiązani z morzem mieszkańcy półwyspu skandynawskiego. W IX wieku w Norwegii Harald I Pięknowłosy jednoczył rozproszone posiadłości w jedno wielkie królestwo, zmuszając do uległości wszystkich drobnych władców norweskich. Niektórzy spośród nich, nie chcąc podporządkować się nowym regułom, zdecydowali się na osiedlenie w nowym kraju. Jednak zdecydowaną większość osiedleńców stanowili farmerzy.

 
Dlaczego Islandia nagle zaczęła cieszyć się zainteresowaniem?
 

Złożyło się na to kilka czynników:
– Teren był wolną od niesnasek politycznych ziemią niczyją. Mieszkańcy wysp Brytyjskich bronili się coraz skuteczniej i Wikingowie zaczęli poszukiwać spokojnego terenu, na którym mogliby się zregenerować.
– Zapędy Haralda I Pięknowłosego zachęcały farmerów i magnatów do zmiany lokalizacji na taką, na której nie musieliby płacić horrendalnych podatków.
– Islandia w tym czasie była wyspą stosunkowo ciepłą – a przynajmniej niezniechęcającą doszczętnie chłodem, którym charakteryzowała się kilkaset lat później, podczas małej epoki lodowcowej.
– Dodatkowo urodzaj naturalnych dóbr, takich jak kły morsów, czynił z wyspy miejsce obiecujące dla ludzi planujących handel.

 
Co na to dzisiejsi Islandczycy?
 

Prowodyrem i przecierającym szlaki był wymieniony już Ingólfur, który przybył na wyspę z żoną Hallveig. Niektórzy Islandczycy potrafią dzisiaj wpleść jego postać do swojego drzewa genealogicznego. Mieszkańcy wyspy są bardzo dumni z posiadania Wikinga za przodka. Lubią za to przemilczeć fakt, że był, według różnych opowieści: a) wygnanym mordercą, b) Wikingiem tak marnym, że został wydalony z kraju i musiał zająć się uprawą roli na wyspie-wygwizdowie. Islandczycy z pompą podkreślają motyw wojów północy tam, gdzie to tylko możliwe: na brodatego siłacza natrafisz na logo knajpki, na billboardzie, na kubku… Zarazem jednak ojciec-założyciel przedstawiany na pomnikach ma dużo subtelniejszą posturę.

 

Pomnik upamiętniający Ingólfura Arnarsona znajdujący się w Reykjawiku ma czerwone usta. Zostały pomalowane szminką na ten kolor w 2014 roku, z okazji Parady Równości, i od tego czasu nikt nie pofatygował się, by zmyć barwę z ust dzielnego woja. Islandia bardzo szczyci się byciem tolerancyjnym krajem. Na placu w środku miasta znajdziesz tęczę, a w urzędzie – wielki obraz łechtaczki. W City Hall swego czasu odwiedzana była kontrowersyjna wystawa zorganizowana w rocznicę dopuszczenia kobiet do głosowania, a w mieście natrafisz na muzeum penisów. Czerwieni z warg Ingólfura nikt nie zmył i usta wyglądają nader zmysłowo, muskając powietrze miasta, które założył.

 

A gorące źródła bijące w okolicy wykorzystano do stworzenia cudu świata – SPA Blue Lagoon.

  


  

Facebookby featherUdostępnij znajomym / Share with friends
Facebookby featherPolub na fejsbuku / Like Page

Dodaj komentarz