Ciąża, pandemia, pierwsze miesiące życia dziecka… I tak minęły dwa lata od ostatniego wpisu :). Dziękuję, że czekaliście. Nadszedł moment, w którym stwierdziliśmy, że jesteśmy gotowi na nowe wyzwanie wyjazdowe. Oto krótka historia o tym, jak bezpiecznie podróżować w czasach pandemii oraz z narybkiem :).
Autor: Pau
15 miejsc wartych odwiedzenia w Paryżu
W poprzednim wpisie narzekałam na Paryż. A tym zamierzam pokazać Wam miejsca, które mimo wszystko warto odwiedzić w Mieście Miłości ;). Luwr, Wieża Eiffla, kawiarnie z pieczonymi kasztanami, występ w Moulin Rouge, wystawa grafik rysownika Goscinnego, pracownia taksydermiczna… Może znajdziesz coś dla siebie :).
Dlaczego nie przepadam za Paryżem?
Miasto miłości. Strzelista wieża Eiffla romantycznie rozświetlająca mroki nocy oraz muzea, które można zwiedzać tygodniami… Nie, stop. Chaos, hałas i przereklamowane świecidełka. Wszechobecni żołnierze, namolni sprzedawcy i poczucie zagrożenia. Tak właśnie widzę Paryż. I chociaż pyszne naleśniki z pieczonymi kasztanami zjedzone na Polach Elizejskich na chwilę stłumiły te negatywne wrażenia, to z perspektywy czasu uważam, że Paryż nie jest szczególnie atrakcyjnym miejscem.
Chyże lemingi i poroże renifera, czyli w Laponii dzień trzeci
W trzecim dniu naszej przygody obudziło nas słońce. Po śniadaniu postanowiliśmy się rozdzielić. Mucha z Kasią chcieli obejrzeć okolicę poza szlakiem, wspinając się na okoliczne pagórki, my z Lukiem z kolei byliśmy ciekawi następnego schroniska. Zostawiliśmy nasze namioty – rozłożone, niepilnowane i z niepotrzebnymi chwilowo rzeczami w środku. Dla niektórych to kontrowersyjna kwestia, ale ja bardzo lubię kraje skandynawskie między innymi za to, że czuję się w nich bezpiecznie i nie obawiam się kradzieży.
O tym, jak nie chcieli nas przyjąć w schronisku, czyli w Laponii dzień drugi
Deszcz padał coraz intensywniej i chociaż założyliśmy odpowiednie, nieprzemakalne ubrania, a plecaki schowaliśmy pod pokrowcami, to z przyjemnością myśleliśmy o schronisku, do którego dotrzemy za pięć minut. Przycupniemy w ciepełku, weźmiemy po herbacie albo i grzańcu, podsuszymy się trochę… Ledwie zdążyliśmy wkroczyć na teren schroniska, gdy wyrósł przed nami wysoki chatkowy o nieco ogorzałej twarzy.
– Macie kartę członkowską?
Spojrzeliśmy po sobie.
– Nie, nie mamy.
– Och. W takim razie nie możecie się tutaj zatrzymać.
Truchło renifera i słońce do północy, czyli w Laponii dzień pierwszy
Zrobienie zdjęć zajęło nam dobrych 5 minut. Przez ten czas minęły nas tylko trzy samochody, jeden po drugim.
– Oho! Korek się robi – mruknął Luk. – Laponia, godziny szczytu: 15:00. Trzy samochody na kwadrans.
Niedługo później ruszyliśmy w drogę. Nasze plecaki ważyły średnio po 16 kilogramów, a na trasie znaleźliśmy ciało renifera. Nie ulękliśmy się jednak i parliśmy naprzód, póki słońce stało na niebie. Czyli do północy!