Czupel jak z bajki

 

 

liczba uczestników: 2
czas: 3 dni (10-12.03.2017)
cena za osobę: bilety kolejowe (2×65 zł) + 2 noclegi w Bielsku-Białej + jedzenie = ok. 250 zł
plan podróży:
1. przejazd pociągiem na trasie Warszawa – Bielsko-Biała – Warszawa
2. trasa górska: Bielsko-Biała, ul. Górska – Schronisko PTTK Na Magurce – Czupel (930 m. n.p.m.) – Rogacz (899 m. n. p. m.) – trawers – Pod Rogaczem – Międzybrodzie Bialskie – Bielsko-Biała (20 GOT)

 

Dotarliśmy do schroniska.
– Poprosimy szarlotkę – zaczęłam stałą kwestią.
– … jako ciasto? – zapytała sprzedawczyni, sięgając po metalowe przypinki.
– … Tak. Jako ciasto.
– Ach. To nie mamy. [SZOK NR 1] Mamy takie ciasto – pokazała inne, nota bene potem okazało się smakowite. – I przypinki – szarotki.
– A może przypinki z motywem schroniska?
– Nie, nie mamy [SZOK 2]. Mamy takie drewniane żetony na pamiątkę zdobycia Czupla.
No i w ten ten sposób utonęłam – zaczynam nową kolekcję drewnianych krążków z miniaturami miejsc wartych odwiedzenia. Mam już 3. Sądząc po informacjach na stronie twórcy, zostało mi do zebrania jeszcze jakichś 519.

 
 


 

Rozleniwiliśmy się przez zimę i w tej opieszałości uznaliśmy, że sezon górski dobrze będzie rozpocząć z umiarem. Zaplanowaliśmy wobec tego wyjazd, w którym połączyliśmy zwiedzanie miasta z przemierzaniem szklaków Beskidu Małego. Wybraliśmy nocleg w prywatnym pokoju z komfortowym łóżkiem, zamiast kitrania się w śpiworach przy akompaniamencie tłumnych chrapnięć. Nasze rozleniwienie sięgnęło zenitu, gdy spędzając 48 godzin w nowym otoczeniu – raptem pięć przeznaczyliśmy na góry, a pozostałą część na relaksacyjne przemierzanie Bielska-Białej. Warto było, bo to miasto niezwykle urokliwe, pełne zabytkowych, ozdobnych kamieniczek i wcześnie zamykanych knajpek z dobrym jedzeniem.

 

W końcu jednak nastał moment, w którym postanowiliśmy zrobić to, po co tu przyjechaliśmy – zdobyć najwyższy szczyt Beskidu Małego.
 


 

Czupel wznosi się na wysokość 930 m n.p.m., chociaż starsze mapy podają wysokość 933 m n.p.m. Cały jego masyw jest zalesiony, chociaż im bliżej szczytu, tym więcej przerw między drzewami. Powstały wskutek wycinek i łamania pni przez silne wiatry. Większość drzew pokrywających górę stanowią świerki i buki. Ze wschodnich pól góry można podziwiać Pilsko, Tatry i Babią Górę. Czupel, który zdobywa się w atmosferze relaksu i niespieszności, jest szczytem idealnym na rozpoczęcie sezonu.

 

Można na niego dotrzeć kilkoma trasami. Znaczna ich część w bardzo wygodny sposób rozpoczyna się na peryferiach miasta Bielska-Białej. W dniu podboju podjechaliśmy lokalnym autobusem na ulicę Górską, na której rozpoczynał się nasz szlak. Podejście było łagodne, wręcz wymarzone na pozimowe rozruszanie gnatów. Przystając co jakiś czas, delektowaliśmy się wczesnowiosennymi widokami, urokliwymi kolorami otoczenia i czekoladą. I chociaż sądziliśmy, że nasze tempo będzie znacznie marniejsze niż to przewidziane przez szacujących czas przebycia trasy, okazało się, że nie mieliśmy opóźnień. Po nieco ponad godzinie wędrówki dotarliśmy do Schroniska PTTK na Magurce, gdzie zatrzymaliśmy się na ciasto (którym, ku naszemu zdumieniu, nie była szarlotka).

 

Ze schroniska ruszyliśmy dalej dobrze oznaczonym szlakiem, by po półgodzinie zdobyć szczyt. Złote światło, intensywnie błękitne niebo, wieczna zieleń iglaków, śnieg i rude pozostałości jesieni – wokół rozpościerał się bajkowy krajobraz. … A chwilami nawet baśniowy. Mroczny rys nadawały mu pnie buków porastających szczyt. Drzewa łypią na wędrowców korą uformowaną na kształt oczu. Z kolei jesienią pokrywają ziemię mnogością smakowitych orzechów.

 


 

Przycupnęliśmy na szczycie, pod żółtą tabliczką, na mchu, by znów uraczyć się parującą herbatą. Ziemia była usiana kiełkującymi bukowymi nasionami, co najlepiej obrazowało piękną pogodę. Nasiona buków to smakowity przysmak, którym możesz częstować się z ziemi już od października. Rozchylasz sztywne płatki – i Twoim oczom ukazuje się orzeszek. Dzisiaj nie jest już popularną przekąską, ale jeszcze kilkadziesiąt i kilkaset lat temu naturalne było, że dzieci zajadały się bukowymi orzechami. Z umiarem, ponieważ zawierają one faginę (alkaloid), po przedawkowaniu której człowiek może mieć zawroty głowy i czuć się jak po spożyciu alkoholu. Orzechy bukowe mielono i wykorzystywano do robienia mąki, z której następnie wypiekano chleb. W czasach Średniowiecza zdarzało się, że trzoda była wypuszczana jesienną porą do lasów, gdzie miała sama się wyżywić orzechami buków i dębów.

 

Buki wykorzystywano także w czasach głodu. W Skandynawii wiórki bukowej kory były dodawane do mąki. W Polsce świeże liście bukowe przyrządzane jak kapusta nieraz poratowały pusty żołądek. Za szczególnie smakowite uchodzą wczesne liście – późniejsze są już bardziej włókniste i mniej pieszczą podniebienie. Nadal jednak są pożywne.

 

Orzechy bukowe spadają z drzew w październiku i są błyskawicznie rozgrabiane przez myszy, wiewiórki i inne stworzenia, które robią nich zapasy na zimę. Indianie potrafili śledzić gryzonie, by znaleźć ich gniazda pełne łakoci (orzechów buka amerykańskiego). Podobnie na Syberii zdarzało się poszukiwanie zwierzęcych spiżarni pełnych orzeszków limby syberyjskiej.

 


 

… Po nasyceniu się satysfakcją ze zdobycia szczytu, ruszyliśmy w dół. A potem znów w górę, bo na naszej trasie wyrósł Rogacz i szkoda było go nie odwiedzić, skoro pojawił się tak blisko. Na jego pełnej wysokości natrafiliśmy na stertę kamieni symbolizujących szczyt oraz… wiele okaleczonych drzew, na których „zdobywcy” wyskrobali swoje inicjały i krótkie komunikaty. Z przykrością patrzyło się na drzewa poranione bez uzasadnienia.

 

W afekcie podjęliśmy decyzję o trawersowaniu, co przy braku kompasu okazało się – czego można się było spodziewać – decyzją nieco chybioną, bo dotarcie do szlaku zajęło nam dwa razy więcej czasu niż kulturalny przemarsz wydeptaną trasą. Jednak ile frajdy z dotarcia do celu wskutek samej obserwacji terenu! Niedługo potem doczłapaliśmy do miasta – Międzybrodzia Bialskiego – w którym uraczyliśmy się langoszem. To pyszny węgierski „placek”, którego bazą jest mąka pszenna zmieszana z drożdżami, utłuczonymi ziemniakami, mlekiem i cukrem. A potem wsiedliśmy do busa PKS, by dzień zakończyć wieczornym zwiedzaniem Bielska-Białej, seansem w kameralnym lokalnym kinie i degustowaniem czekolady w kawiarni przypominającej antykwariat. O czym będzie traktował następny wpis :).

 

  

Facebookby featherUdostępnij znajomym / Share with friends
Facebookby featherPolub na fejsbuku / Like Page

Dodaj komentarz