To jest Borys. Borys jest baribalem i narodził się w Batumi; tak przynajmniej uważa. Od kilku miesięcy podróżuje ze mną po świecie i pozuje do zdjęć w momentach, w których jestem co bardziej rozczochrana i nie mam ochoty tego stanu uwieczniać ;). Dzisiaj chcę podzielić się z Wami paroma historiami z jego życia.
Kategoria: GRUZJA
Poradnik „ZOBACZYĆ GRUZJĘ”!
Zdarzyło się Ci się wyjechać za granicę i odkryć, że przewodnik jest nieaktualny (choć sprzed roku!), a internet dostarcza niewielu informacji, które dodatkowo często są błędne? Ja przeżyłam to, odwiedzając Gruzję ;). Dlatego po powrocie stwierdziłam, że światu przydałby się kompleksowy, niedługi poradnik dotyczący zwiedzania tego kraju. Gdzie jeść i mieszkać, za ile, co odwiedzić, jak zwiedzać… Przygotowałam dla Was 33-stronicowe zestawienie najświeższych danych oraz anegdot, które umilą Wam podróżowanie i ułatwią delektowanie się Gruzją :).
Jak i gdzie wykąpać się w gruzińskiej bani?
Kąpiel w wodzie cuchnącej zgniłym jajem? Z przyjemnością! W Tbilisi naszła nas chęć na spróbowanie tej rozrywki. W baniach moczysz się w aromatycznej siarkowej wodzie, pozwalając ciału odpocząć, a myślom… uciec jak najdalej od świadomości obecności jajecznego zapachu. Ile to kosztuje i jak to zorganizować?
McDonald’s po gruzińsku
Zgodnie z tradycją, zajrzałam w Gruzji do popularnej sieciówki. Porównanie cen między zwykłym hamburgerem a lokalnym daniem potrafi zaskoczyć i poinformować o statusie majątkowym przeciętnego mieszkańca. W końcu fast-food to według definicji jedzenie szybkie i raczej tanie. Z drugiej strony – to powiew zagranicznego splendoru. W Gruzji McDonalds’owy posiłek jest średnio dwa razy droższy od sycącego chaczapuri! Zabawki – wybrakowane, a zestawy dla dzieci – wcale nie takie zdrowe. Za to architektonicznie budynek mnie urzekł.
Kule w szybach i psy skaczące sobie do gardeł, czyli przygód w Gruzji część pierwsza
W Gruzji na podwórkach pasą się krowy, a brak pasów w samochodzie czy pęknięta szyba nikogo nie powstrzyma przed jazdą. No i są psy. Dużo psów.
– Jaki ładny i układny – zachwyciłam się, gdy podszedł do nas pierwszy.
– Kto ma w plecaku coś pachnącego? – zainteresował się Luk, gdy pojawił się drugi.
Chwilę później psów było już dziesięć. Kłębiły się wokół nas, merdając ogonami, podbiegając i dotrzymując nam kroku. Jednak gdy przydreptał do nas kolejny zwierzak, tym razem spoza stada, zrobiło się nieciekawie. Psy rzuciły się na siebie i rozpoczęły brutalną walkę, a my staliśmy z boku, nie bardzo wiedząc, jak zareagować, by uchronić ofiarę przed ranami, ale nie narazić się też watasze.