Możesz czytać książki i oglądać filmy na temat innego kraju, ale poznasz go najlepiej, mieszkając w nim dłuższy czas. A jeżeli nie masz takiej możliwości – czerpiąc z wiedzy kogoś, kto spędził w nim kawał życia. Kogoś, kto pokaże ci lokalne knajpki, opowie o obyczajach, podpowie, jak zachować się w gorącym źródle czy świątyni, a na koniec uraczy odrobiną egzotycznych historii ze swojego życia. Wszystko to bezpłatnie, w imię samorozwoju. Jak znaleźć takiego przewodnika po Japonii i w jakim języku z nim rozmawiać?
Dzisiejszy tekst jest krótki, ale zawiera informacje, które mogą odmienić Twój pobyt w Japonii :). Oto trzy sposoby, dzięki którym możesz znaleźć przewodnika po Kraju Kwitnącej Wiśni.
Na pierwszy rzut oka można by pomyśleć, że w Kraju Kwitnącej Wiśni języki obce są popularne. Angielski często pojawia się w reklamach, jak również – obok niemieckiego – w anime. Znaczna większość piosenek do wyboru podczas karaoke to anglojęzyczne przeboje. A jednak Japończycy jako ogół mają pewien problem z używaniem tego języka. Po pierwsze, w szkołach przez wiele lat byli uczeni perfekcyjnej gramatyki i rozbudowanego słownictwa, ale nie praktykowali mówienia. Dopiero stosunkowo niedawno uległo to zmianie. Po drugie, nieczęsto mają okazję z kimś porozmawiać w języku angielskim. Po trzecie wreszcie, łatwo ich zawstydzić, prowokując do poczucia, że nie są wystarczająco dobrzy. Kilka razy zdarzyło nam się, że osoba zagadnięta po angielsku uśmiechała się grzecznie, zawstydzona, i wycofywała, nie podejmując rozmowy – trudno powiedzieć czy dlatego, że języka nie znała, czy może miała poczucie, że zna go w stopniu niewystarczającym, by spróbować nawiązać kontakt.
A zatem – gdzie znaleźć Japończyka skłonnego do rozmowy?
PRZEWODNIK HOBBYSTA
Jeżeli czytałaś/eś poprzedni post dotyczący życia w Kraju Kwitnącej Wiśni, wiesz już, że przed dwa pierwsze dni pobytu towarzyszył nam rodowity Japończyk wyjaśniający nam meandry swojej kultury. Jeżeli nie znasz tego tekstu, znajdziesz go tutaj:
Możliwe, że nasze zwiedzanie Japonii skończyłoby się na niepewnym błąkaniu się po ulicach miasta i niezgrabnym poznawaniu jego obyczajów, gdyby nie Marta, która znalazła w sieci pewną ciekawą stronę.
– To stowarzyszenie Japończyków, którzy oprowadzają obcokrajowców po swoich miastach. Do tego bezpłatnie!
Niektórzy Japończycy chcą szlifować umiejętność posługiwania się językiem angielskim, a może po prostu poznać obyczaje innych kultur, i zapisują się do organizacji jednoczących przewodników. Taką organizacją jest Shinagawa SGG Goodwill Guide, którą znalazła Marta. Napisaliśmy do jej przedstawicieli z informacją, że chcielibyśmy pozwiedzać Tokio w towarzystwie ich wysłannika przez dwa dni. W zamian otrzymaliśmy namiary na proponowanego przewodnika oraz listę miejsc, które mogłyby nas zainteresować. Wybraliśmy z niej te, które faktycznie chcielibyśmy odwiedzić, i odesłaliśmy przewodnikowi, by ustalił według tych pozycji harmonogram zwiedzania.
Podstawowa zasada była jedna: przewodnik oprowadza nas bezpłatnie. Jeżeli jednak wybierzemy się do miejsca, w którym wizyta będzie odpłatna, uiszczamy należność także za bilet przewodnika. Kiedy wybieraliśmy się coś zjeść – w sposób naturalny zrzucaliśmy się na dodatkowy posiłek. Oddaliśmy także przewodnikowi pieniądze, które wydał na przejazd komunikacją miejską, by do nas dotrzeć. Proste i sympatyczne zasady. Na koniec podziękowaliśmy mu paczką drobiazgów przywiezionych z Polski, czego się wyraźnie nie spodziewał.
PRZEWODNIK TEMATYCZNY
Innym sposobem, by znaleźć przewodnika, jest… szukanie go we właściwych miejscach. Nam udało się to – przez przypadek – przed zamkiem Himeji. O zamku więcej przeczytasz tutaj:
Przed wejściem na teren zamkowy, tuż obok kas, stał mężczyzna z kartką, na której napisał odręcznie „Free English Guide”. Podeszliśmy, zapytaliśmy o co chodzi. Okazało się, że nasz nowy towarzysz nazywał się Seiko i był członkiem Volunteer Guide Association of Himeji Castle. W ramach wolontariatu oprowadzał bezpłatnie zainteresowanych po terenie zamku. Jako członek stowarzyszenia nie musiał kupować biletów wstępu i przemierzał kolejne piętra budowli nawet kilka razy dziennie. Przez dwie godziny oprowadzał nas po kolejnych pokojach, opisując ciekawe miejsca – na przykład schowek dla samobójców czy pułapki na ninja. Po wszystkim po prostu podziękował za miło spędzony czas i odszedł. Żałowaliśmy, że tym razem, nie przewidując takiego rozwoju sytuacji, nie mieliśmy przy sobie żadnych pamiątek z Polski, by móc mu się odwdzięczyć za oprowadzenie.
PRZEWODNIK DZIECIĘCY
W kilku miejscach turystycznych, np. w Kioto lub wśród jelonków w mieście Nara, zdarzyło nam się natrafić na wycieczkę szkolną. Dzieci w wieku (na oko) 8-13 lat ewidentnie polowały na gaijinów, by zagadnąć ich po angielsku. Czteroosobowe grupki dzieci pilnowane przez nauczycielkę zbliżały się do nas, by, po uprzednim uzyskaniu naszego potwierdzenia, że w ogóle chcemy słuchać, opowiedzieć nam o mięsie produkowanym w swojej okolicy, o pogodzie, o obyczajach – o tym, czego dotyczyła ostatnia lekcja. W takich kontaktach przodowali Marta i Marcin, którzy chyba przyciągali do siebie dzieciaki dobrą aurą. Z kolei w Muzeum Mangi grupa licealistów przeprowadziła ze mną wywiad na temat komiksów – jakie serie znam, lubię, od kiedy? – a notatki sporządzali na kwestionariuszu, który mieli następnie oddać w szkole.
Bardzo możliwe, że gdyby podjąć rozmowę z nauczycielką lub z licealistami, okazałoby się, że chętnie ugoszczą nas w szkole i opowiedzą o lokalnych obyczajach w zamian za możliwość poćwiczenia angielskiego z posiadaczami innego akcentu :).
Poza opisanymi przypadkami, z językiem angielskim używanym przez Japończyka spotkaliśmy się jeszcze tylko raz, w Muzeum Samurajów w Tokio. Młodzieniec był pełen entuzjazmu, a niejeden rodowity Brytyjczyk pozazdrościłby mu pięknego akcentu i swobody wypowiedzi. Tak samo jak rynsztunku wojennego, do którego chłopak miał dostęp. Ale to materiał na inną historię :).
by Udostępnij znajomym / Share with friends
Polub na fejsbuku / Like Page