Niektórzy podsumowują mijający rok jeszcze w grudniu, inni analizują go po sylwestrze. A ja za moment rozliczeń stawiam sobie pierwszy wyjazd w kolejnym roku. Jako że tegoroczne wojaże dyszą mi już na karku, pora pokrótce podliczyć minionych 12 miesięcy :).
Co w życiu?
To był zmienny rok. Zaczął się od spokojnego oswajania z nową pracą, by zakończyć moją pierwszą od lat anglojęzyczną publikacją i maratonem udziałów w konferencjach. Pięć wystąpień w dwa miesiące! Niestety doba nie jest z gumy i blog ucierpiał nieco na tym moim nagłym naukowym ożywieniu, na jakiś czas pokrywając się kurzem. Tym bardziej cieszę się, że wytrwałe grono ponad 300 osób cierpliwie czeka na kolejne wpisy :). Wasza obecność dodaje mi animuszu!
W wakacje postanowiłam spróbować Czegoś Zupełnie Innego i w wolnym czasie wziąć udział w pracy socjalnej metodą streetworkingu. Brzmi enigmatycznie? Dla mnie też na początku była to czarna magia. Streetworking w wydaniu mojej organizacji pozarządowej polegał na wędrowaniu po warszawskich Bulwarach i oferowaniu wypoczywającym na nich ludziom informacji na temat bezpieczniejszej zabawy. Żaden ze mnie pedagog czy psycholog, a jak się jeszcze dołoży mój introwertyzm, to nic dziwnego, że początkowo miałam mieszane uczucia. Ale chciałam wiedzieć, co mnie omija. I absolutnie nie żałuję, a wręcz przeciwnie – jestem zauroczona pozytywnym podejściem ludzi do takich akcji plenerowych. Czyli: do odważnych świat należy, i takie tam :).
Poza tym poprowadziłam pierwsze w moim życiu slajdowiska: w Południku Zero i w Stacji Muzeum, gdzie opowiadałam o Japonii :). O ile do Południka się wprosiłam, o tyle Stacja zaprosiła mnie z własnej woli ;), co sprawiło mi niemałą radochę :)!
Co w podróżach?
Ze zdumieniem podliczyłam, że w 2018 roku odwiedziłam 6 krajów. Dla niektórych obieżyświatów to niewiele, ale ja pobiłam swój osobisty rekord. Oslo okazało się kolorowe i przyjemne, Paryż nieco mniej. Belgię objechałam całą w 4 dni. Udało mi się wybrać do Gruzji i zauroczyć tamtejszą gościnnością oraz dziką naturą. A na Cyprze odkryłam, że lubię się czasem na wyjeździe polenić :). Wisienką na torcie było koło podbiegunowe, na które wróciłam po 4 latach tęsknoty – i na którego podbicie znów mam ochotę ;). Niestety znów okazało się, że doba ma skończoną liczbę godzin, a rok – skończoną liczbę dni. Na obfitości zagranicznych wojaży ucierpiały wycieczki po Polsce. Ale mimo to udało mi się w końcu zobaczyć krokusowe pola w dolinie Chochołowskiej i zdobyć najwyższy szczyt Pienin Środkowych – Trzy Korony :).
Co u znajomych?
Paulina założyła bloga, na którym opisuje swoje taneczne perypetie i udowadnia, że jeżeli się chce, można bardzo wiele. Yoshi co jakiś czas spontanicznie przysyła zdjęcia ze swojego kraju – a to kwitnących drzewek wiśniowych, a to obchodów nowego roku… A Merve wróciła do Izmiru, by dalej ratować bezdomne koty i psy. Niektórzy kończą doktoraty, inni je zaczynają; niektórzy wyjeżdżają z Polski, inni wpadają w odwiedziny. Panta rhei :).
Polub na fejsbuku / Like Page